Mój partner zwie się Bombek. Przynajmniej ja go tak nazywam w porywach jakiejś dzikiej czułości, czy partnerskiej empatii.
Bombek moim partnerem jest od trzech lat. Dla jednych to dopiero początek, a dla mnie to już cały kosmos przeżytych razem lat. Moje wcześniejsze związki trwały co najwyżej pół roku. I raczej trudno określać je mianem "związków". Częściej przypominały, mniej lub bardziej udane, układy.
Z Bombkiem tworzymy fajny związek. Tak mi się przynajmniej wydaje albo bardzo chcę, żeby mi się tak wydawało. Po trzech latach znamy się dość dobrze, ale jeszcze często z radością odkrywamy w sobie coś nowego.
Ja ostatnio odkryłam w Bombku coś nowego - Bombek jest wspaniałym przyjacielem. Co więcej, jest moim przyjacielem. A to nie jest łatwa funkcja.
Znaleźć faceta to nie jest takie łatwe hop-sasa. Zapewne zgodzi się ze mną niejedna kobieta. Znaleźć faceta, który jest jednocześnie przyjacielem to już w ogóle zadanie z cyklu poszukiwanie zagubionej arki.
Jakimś cudem, pomimo życiowego lelum polelum wpisanego w mój kod genetyczny, znalazłam Bombka. A może to on mnie znalazł. To już w tej chwili nieważne.
Jak już będziecie szukać miłości, to nie zapominajcie o przyjaźni. Też się przydaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz