Mam
na imię Meme. Mam dwadzieścia parę wiosen. Mam dwa wspaniałe
koty, nie byle jakiego chłopaka, pyskatego brata, rodziców
globtroterów, typową babcię i babcię aktywistkę. Lubię:
zapach piwnic w starych kamienicach, nastawiać budzik na pełne
godziny, kupować koszulki w second handach, pisać odręcznie listy,
jeść lody czekoladowo-miętowe, planować wycieczki, myć wannę,
kupować środki czyszczące. Nie lubię zlizywać wieczka od
jogurtu, zgrzytu widelca na talerzu, widoku nieczytanej książki.
Od
pięciu lat jestem dziennikarką lokalnej gazety. Zostałam
dziennikarką, bo od dziecka lubiłam zapach drukarskiej farby,
lubiłam wściubiać nos w nie swoje sprawy, a przede wszystkim
właściwie od zawsze lubiłam pisać. Kiedy piszę, moje oczy, mózg
i ręce stają się odrębnym organizmem, którego jedynym, życiowym
celem jest stworzenie tekstu.
W
mojej gazecie-matce redaguję dział pod hucznym hasłem „kultura”.
Cieszy mnie to, bo zawsze było mi bliżej do kultury, aniżeli do
polityki, gospodarki, czy świata biznesu. Te kilka lat pracy
nauczyły mnie jednak, że kultura zawiera w sobie i wiąże się z
najróżniejszymi dziedzinami życia. Za to jej dziękuję z tego
miejsca, bo wiele jej zawdzięczam intelektualnie.
Pisanie na blogu traktuję, jako pewną próbę. Możliwość podryfowania w
kierunku czegoś, czym nie zajmuję się na co dzień. To szansa na
wykorzystanie innych niż gazetowych łamów. Jak sobie poradzę?
Cóż, to Wy mnie z tego rozliczycie.